Od kilku lat obserwuję rosnącą popularność treningów EMS (Electrical Muscle Stimulation). Nie dziwi mnie to zjawisko – w końcu kto nie chciałby osiągnąć spektakularnych efektów przy minimalnym nakładzie czasu? Właśnie ta obietnica przyciąga do studiów EMS rzesze klientów marzących o szybkiej transformacji sylwetki. Jednak rzeczywistość często odbiega od marketingowych zapewnień. W swojej praktyce regularnie spotykam osoby rozczarowane efektami tej formy treningu, mimo zainwestowania znaczących środków finansowych. Dlaczego tak się dzieje? Problemem nie tyle jest sama technologia, co marketingowa otoczka.

Wielkie obietnice, małe efekty

Marketing studiów EMS opiera się na bardzo atrakcyjnej obietnicy – 20-minutowy trening ma zastąpić kilkugodzinną sesję na siłowni. Właściciele przekonują, że impuls elektryczny docierający do mięśni zwiększa efektywność ćwiczeń nawet o 300%. Prawda jest jednak znacznie bardziej złożona. Badania opublikowane w Journal of Strength and Conditioning Research wykazały, że efektywność treningu EMS w budowaniu masy mięśniowej jest porównywalna do tradycyjnego treningu siłowego o te samej długości, a nie – jak sugerują reklamy – znacząco wyższa. Co więcej, zauważyłem, że studia EMS często pomijają kluczową kwestię – sama stymulacja elektryczna, bez odpowiedniego programu żywieniowego i regularnej aktywności fizycznej, nie przełoży się na spektakularne rezultaty. Warto tutaj też dodać, że trening EMS nie rozwija zdolności motorycznych, co przeklada się na… brak przełożenia treningu EMS na wyniki sportowe.

Ukryte koszty i rozczarowania

Najbardziej niepokojącym aspektem treningu EMS jest jego cena w stosunku do realnych efektów. Miesięczny karnet może kosztować nawet dwa tysiące złotych za 2 treningi w tygodniu , co sprawia, że jest to jedna z najdroższych form treningu dostępnych na rynku. W swojej praktyce spotkałem dziesiątki osób, które po kilku miesiącach treningów EMS nie zauważyły znaczących zmian w swojej sylwetce. Problemem nie jest sama technologia – bo ta ma swoje zastosowanie w fizjoterapii – ale przede wszystkim nadmierne oczekiwania kreowane przez agresywny marketing.

Studia EMS rzadko informują klientów o znaczeniu diety, regeneracji czy dodatkowej aktywności fizycznej w procesie transformacji sylwetki. W rezultacie, osoby inwestujące w tę formę treningu często koncentrują się wyłącznie na sesjach EMS, zaniedbując inne, równie istotne aspekty zdrowego stylu życia. Gdyby właściciele studiów informowali klientów, że najlepsze połączenie to 1 trening EMS, 2 treningi siłowe oraz jakieś cardio – na przykład bieganie – ich klienci mieliby lepsze efekty – ale czy wtedy nie wybraliby tradycyjnego treningu?

Droga do realnych efektów to więcej niż same treningi EMS

Moim zdaniem, kluczem do sukcesu w treningu EMS jest uczciwa komunikacja ze strony studiów oferujących tego typu usługi. Klienci powinni otrzymać rzetelną informację o tym, czego mogą realnie oczekiwać i jakie dodatkowe działania muszą podjąć, aby osiągnąć zamierzone cele. Trening EMS może być skutecznym narzędziem wspierającym transformację sylwetki, ale nie magicznym rozwiązaniem wszystkich problemów. Na podstawie własnych obserwacji i doświadczeń moich klientów, mogę stwierdzić, że najlepsze efekty osiągają osoby traktujące EMS jako uzupełnienie, a nie podstawę swojego programu treningowego.

Optymalne podejście to traktowanie treningów EMS jako aktywności zastępczej w (krótkich) okresach gdy nie mamy czasu na pełnoprawny treningu, lub uzupełnienia treningów siłowych oraz kondycyjnych w ciągu tygodnia.

Realne oczekiwania = realne rezultaty

W mojej praktyce trenerskiej często spotykam się z pytaniem, czy warto zainwestować w trening EMS. Odpowiedź nie jest jednoznaczna i zależy od wielu czynników. Za cenę miesięcznego karnetu w studiu EMS można opłacić półroczny karnet na siłownię wraz z kilkoma sesjami z trenerem personalnym, zresztą sama cena treningów EMS obecnie kształtuje się na poziomie godzinnego treningu personalnego. Ta perspektywa zmusza do zastanowienia się nad rzeczywistą wartością oferowanych usług. Według badań opublikowanych w European Journal of Applied Physiology, efektywność treningu EMS w redukcji tkanki tłuszczowej nie przewyższa rezultatów osiąganych poprzez tradycyjny trening oporowy, a kluczem do sukcesów w odchudzaniu zawsze jest odpowiednia dieta.

Co więcej, zauważyłem, że osoby decydujące się na trening EMS często rezygnują z innych form aktywności fizycznej, błędnie zakładając, że 20-minutowa sesja w pełni zaspokaja ich potrzeby ruchowe. Jeszcze gorzej, gdy ćwiczący uwierzy w spalanie 1200, 1500 czy 3000 kcal poprzez jedną sesję treningu pod napięciem. Taki wydatek kaloryczny można wsadzić między bajki.

Skuteczność EMS w kilku słowach

W największym skrócie, można powiedzieć że:

  1. Trening EMS nie jest cudownym rozwiązaniem – jego efektywność jest porównywalna z tradycyjnym treningiem siłowym
  2. Wysoka cena nie przekłada się na proporcjonalnie wyższe efekty treningowe
  3. Brak kompleksowego podejścia w komunikacji z klientami studiów EMS często prowadzi do rozczarowań
  4. Najlepsze rezultaty osiągają osoby traktujące EMS jako uzupełnienie, a nie podstawę programu treningowego
  5. Rzetelna informacja o ograniczeniach tej metody powinna być standardem w branży

Zamiast ślepo wierzyć w marketingowe obietnice, zachęcam do krytycznego myślenia i świadomego podejścia do treningu. EMS może być wartościowym narzędziem w określonych przypadkach, ale nie zastąpi kompleksowego podejścia do zdrowia i sprawności fizycznej. Kluczem do sukcesu jest zrozumienie, że nie istnieją drogi na skróty w budowaniu zdrowej i sprawnej sylwetki.